Wpadła mi w ręce publikacja „”Miasto-Ogród. Wizja-uzasadnienie-realizacja. 2010-2020”. Dokument jest elementem strategii rozwoju Olsztyna, w którym, jak piszą autorzy, znajdziemy „strategiczne cele, konkretne produkty oraz działania i narzędzia marketingowe, które zostaną wykorzystane w promocji integralnie związanej z rozwojem Olsztyna”.
W oczach twórców tego urzędowego „dzieła” marka miasta powinna odwoływać się do pozytywnych skojarzeń, które wiążą się z OGRODEM. Wśród owych pozytywnych impulsów, które pojawiają się w wyobraźni ludzi po usłyszeniu słowa OGRÓD, autorzy wymieniają spokój, relaks, odpoczynek, spędzanie czasu z najbliższymi, doznania estetyczne, rekreacja, ruch, aktywność na świeżym powietrzu, komfort, poczucie bezpieczeństwa, szczęście, poznawanie wątków historycznych (Sic!), impreza, party, życie nocne, clubbing (Sic!) oraz nowoczesne formy wyrazu artystycznego. Uf, sporo tego. Czy aby nie za dużo pozytywnych skojarzeń w przebodźcowanym świecie? Czy nie ucierpi na tym przekaz marketingowy?
Autorom tego dokument chodzi o to, by Olsztyn stał się miastem docelowym, w którym turyści, ale również mieszkańcy osiągali poczucie spokoju i równowagi. Nie do końca jednak wiem, czy autorzy dobrze zrozumieli samą ideę miasta-ogrodu.
Nie trzeba być specjalistą, żeby dość szybko ustalić, że miasto-ogród to nie metropolia zanurzona w zieleni, dbająca o parki, skwery i inne formy utrzymania elementów natury w infrastrukturze miejskiej. Wedle wszystkich zasad, miasto ogród to podmiejska enklawa, miasto satelickie, oddalone od centrum miasta, charakteryzujące się dużym zagęszczeniem terenów zielonych. Głównym uzasadnieniem powstawania miast-ogrodów jest przeludnienie miast.
Powstaje pytanie, czy twórcy strategii rozumieją ideę miasta-ogrodu? Czy dostrzegli, że jego istota nie jest do końca zgodna z założeniami promocyjnymi zawartymi w strategii rozwoju Olsztyna? Miasto-ogród to miejsce, które wyprowadza poza obszar miasta, nie czyni go atrakcyjnym, ale wyprowadza jego naturalne walory poza jego granice. Miasto-ogród to oaza przyjazna dla mieszkających tam ludzi, enklawa spokoju, ale nie atrakcja turystyczna.
Współczesne trendy pokazują, że idea miasta-ogrodu (niezależnie jak ją rozumiemy) nie rozwiązuje problemów, które stoją współcześnie przed metropoliami (chodzi przede wszystkim o konieczność ochrony klimatu i przeciwdziałanie negatywnym skutkom rozwoju). Dzisiaj coraz powszechniej mówi się o MIEŚCIE W OGRODZIE, a więc takim zagospodarowaniu przestrzeni, która wykorzystuje każdy skrawek miasta do tego, by stał się on miejscem zielonym o różnorodnym zastosowaniu.
Idea miasta w ogrodzie to koncepcja miasta w równowadze, miasta, w którym zaciera się granica między naturą i kulturą. Miasto w ogrodzie to przestrzeń przyjazna ludziom, zwierzętom (np. pszczołom) i roślinom, to rozbudzanie wyobraźni mieszkańców i ukierunkowanie ich działań na przywracanie związków człowieka z naturą. Miasto w ogrodzie to ogrody miejskie, to miejskie ogrodnictwo, ostoje dla owadów, miejskie łąki kwietne. Ale miasto w ogrodzie to również racjonalne korzystanie z zasobów i infrastruktury, umiejętność wykorzystania odnawialnych źródeł energii, uprzywilejowanie ruchu pieszego, rowerowego i
komunikacji miejskiej zamiast tworzenia zachęt do korzystania z prywatnych, często niezbyt ekologicznych, źródeł transportu. Miasto w ogrodzie to walka z betonozą i parkingozą, które niszczą nieodwracalnie to, co mogłoby służyć mieszkańcom. Miasto w ogrodzie to koncepcja miasta „patchworkowego”, przyjaznego ludziom, zwierzętom i roślinom, szanującego różnorodność kulturową i biologiczną. Mamy rok 2020, urzędowa aktualność dokumentu dobiega końca, może więc skorzystać z doświadczeń Singapuru, który ideę miasta w ogrodzie realizuje od jakiegoś czasu?