W zalewie informacji dotyczących innowacji i nowych trendów trudno niekiedy dotrzeć do przekazu istotnego z perspektywy społecznej. W szumie informacyjnym zdominowanym przez opisy innowacji technologicznych, wynalazków i niezwykłych gadżetów giną często informacje o nowych ideach, których oddziaływanie może stymulować inne dziedziny naszego życia. Może to skutkować, i niestety skutkuje, przekonaniem, że to wyłącznie technologia wyznacza kierunki rozwoju.

Zatem dzisiaj będzie o ideach. A raczej o jednej idei, która nie daje mi spokoju od czasu lektury książki Lyndy Gratton i Andrew Scotta, „100-letnie życie. Codzienność i praca w erze długowieczności”. Zdaniem autorów, problem długowieczności stawia nas w centrum procesu, na który nie jesteśmy przygotowani. Procesu, który zmusi nas do przedefiniowania wielu zjawisk, do których przywykliśmy, np. etapowości życia oraz przypisanych poszczególnym etapom zadań. „Dla życia trzyetapowego – piszą autorzy – kluczowe są dwa: od edukacji do zatrudnienia oraz od zatrudnienia do emerytury. Gdy etapów życia przybędzie, także przejść będzie więcej”.

Okazuje się więc, że problem nieuchronnego wydłużania się życia ludzi nie jest już tylko kwestią biznesową, która polega na wypreparowaniu nowej grupy nabywczej i skierowania do niej oferty handlowej (przyczyniając się przy tym do stworzenia dość dziwacznego zjawiska (trendu) określanego mianem „silver economy”, którego motto może brzmieć „żyj dłużej, żebyś mógł nabywać dłużej”).

Wydłużanie się życia sprawia, że transformacji ulega cała rzeczywistość. Długość życia staje się „problemem”, który zachęca do zastanowienia się nad przyszłością w ogóle. Zmusza przede wszystkim do lokalizowania i „zagospodarowywania” potencjału, który tkwi w pokoleniu, które już niedługo będzie dożywało stu lat (być może jałowość politycznych dyskusji polega na tym, że debatuje się o wieku przejścia na emeryturę, zamiast zastanowić się nad możliwościami właściwego wykorzystania potencjału zawodowego pokolenia, które tak łatwo wypycha się z rynku pracy).

Wydłużanie się życia wymaga rozważenia wielu problemów, które pojawią się w niedługim czasie (wiele z nich pojawia się już teraz). Moim zdaniem już dzisiaj jednak należy rozważyć kwestię, której rozstrzygnięcie ułatwi przygotowanie się do nadchodzących wyzwań. Tą kwestią jest możliwość skutecznej komunikacji międzypokoleniowej. Jest ona o tyle istotna, że próba porozumienia między pokoleniami jest elementem samo-porozumienia. Rozmowy o nas samych, ponieważ w większości doświadczymy każdego etapu życia (dlatego też uważam, że komunikację międzypokoleniową należy traktować jako jedną z kluczowych kompetencji przyszłości).

Doskonałym narzędziem, żeby zrozumieć opisane wyżej zjawisko jest projekt „Kapsuła czasu” Aleksandra Kaszuby, który został zaprezentowany podczas jednej z edycji Gdynia Design Days. Jak pisze kuratorka wystawy, „Kapsuła czasu” jest programem warsztatów dla seniorów, na którym porównują oni swoje cechy fizyczne i psychiczne do przodków, poszukując podobieństw. Dzięki temu nie tylko poznają lepiej samych siebie, ale również budują własną tożsamość dzięki refleksji nad swoimi przeżyciami.